Showing posts with label dla ciała. Show all posts
Showing posts with label dla ciała. Show all posts

Thursday, 6 February 2014

Zakupy styczniowo - lutowe

Oj! W styczniu poszalałam, jakby tego było mało to podczas mojej wizyty w Polsce poszalałam jeszcze bardziej (na moje szczęście/nieszczęście nie było zbyt dużo ofert, dlatego też część zakupów odłożyłam na przyszłość...)- ale cóż, trzeba mi to wybaczyć w końcu nadarzyły się okazję i przeceny, z których grzechem byłoby nie skorzystać.

No tak, zaczęło się od zakupów w Lush'u, poszłam zobaczyć przecenione produkty- przy okazji skusiłam się też na te nieprzecenione, gratis dostałam bananowy szampon do włosów oraz miodową maseczkę. Szampon okazał się całkiem fajny, szkoda tylko że cena i kiepska wydajność tego specyfiku zniechęciła mnie skutecznie do tego produktu- bo wydając 28 euro za małe opakowanie produktu szybko wydałabym swoje oszczędności... Maseczka okazała się całkiem fajna i całkiem możliwe, że skuszę się na pełnowymiarowy produkt. 
Po drodze wstąpiłam do sephory i jak zwykle skusiłam się na lakiery do paznokci- no cóż ceny zrobiły swoje...


Udało mi się zakupić bałwanka do kąpieli i pięknie pachnące mydełko- a że kupiłam taki zestaw podwójnie to niedługo najpewniej trafi on do jednej z was :))


Skończył mi się jeden z moich ulubionych specyfików na wypryski, więc skorzystałam z okazji i dokupiłam krem do twarzy- gratis dostałam tusz i kosmetyczkę, w której znalazły się cztery miniatury kosmetyków.
Dodatkowo wykorzystałam moją 10 % zniżkę do sephory, także wyszłam całkiem zadowolona z zakupów!!



W poszukiwaniu płynu do demakijażu...
Chciałam kupić chusteczki do zmywania twarzy z bourjous, ale niestety nie było- tak więc wzięłam te z Nivea- niestety okazały się one wielką porażką...
No tak błyszczyk to zakup nieplanowany...


W The Body Shop też skorzystałam z przecen, mimo że myślałam że skuszę się na więcej rzeczy- w moim koszyku znalazło się mydło do mycia rąk i balsam do ciała o smaku waniliowym oraz kokosowy peeling- przeceny w TBS już się skończyły także na jakiś czas nie zaglądnę do tego sklepu  :)


 Kupiłam sobie także ciekawy przyrząd z decathlonu, całkiem ciekawa forma spędzania czasu wolnego.


Z Polski przywiozłam:
- eyeliner z Inglota- szkoda tylko, że przestano produkować mój ulubiony brokatowy eyeliner...
-breloczek z błyszczykami/ prezent od mamy
-szminka Nivea/ nie wiem dlaczego w Barcelonie nie ma tak dużego wyboru jak w Polsce, zwłaszcza Superpharmie...


- krem i maseczkę z tołpy/ jeszcze nigdy nie miałam nic z tej firmy, ciekawa jestem jak się sprawdzi...


-kremy Siquens czyli znowu prezenty od mamy/ bardzo sobie cenię tą firmę, mam nadzieję, że i te kremy się sprawdzą...


- lakier i odżywka z essie/ w Superpharmie była przecena na lakiery, wiec nie omieszkałam nie skorzystać, odżywkę kupiłam, bo jest troszkę tańsza niż u mnie w Hiszpanii...


No to teraz pozostaje mi używać i opisywać :) 
A wy dużo nakupowałyście ?

Monday, 6 January 2014

Masła do ciała z The Body Shop

The Body Shop to firma, która oferuje dobrej jakości kosmetyki w cenie trochę wyższej niż przeciętna- jednak ja kupuje zawsze produkty podczas wyprzedaży, w ten sposób ceny stają się bardziej znośne. Jeszcze rok temu kupowałam naprawdę dużo kosmetyków z tej firmy- cenie sobie przede wszystkim żele do mycia, które mają boskie zapachy, produkty do stóp i masła do ciała...
Zaopatrzyłam się też w kartę stałego klienta dzięki temu mam jeszcze więcej zniżek w tym sklepie, a na maila przychodzą do mnie specjalne oferty oraz kupony urodzinowe... 


Cena regularna maseł do ciała to 6 euro za 50 ml. opakowanie i 15 euro za 300 ml- no cóż nie jest to jakaś bardzo przystępna cena, ale w okresie wyprzedaży masełka można kupić już za 3,50 euro lub mniej...
Ja kupiłam 3 masełka w promocyjnej cenie, a czekoladowe otrzymałam jako dodatek do gazety- 50 ml to nie jest dużo i przy codziennym użytkowaniu masełka zużywam je w okresie 2-3 tygodni (ponieważ czasem zapominam o codziennym użytkowaniu, dlatego też masełka starczają mi na trochę więcej czasu...).


Lubie je zwłaszcza w okresie jesienno- zimowym, kiedy skóra jest sucha i potrzebuje dobrego nawilżenia- masło z TBS dobrze się wchłania, nie pozostawia tłustej powłoki na ciele, a po użyciu zapach zostaje długo na ciele...
No właśnie zapach, to jeden z minusów tego produktu- niektóre zapachy są jak dla mnie zbyt intensywne i mi przeszkadzają, powodując lekkie zawroty głowy- ale mam tak z większością zapachów, dlatego też dla osób mniej wrażliwych nie powinien być to problem. Innym minusem tych maseł do ciała jest gorzki smak- wiem masełka te nie zostały zrobione do jedzenia, ale jednak pocałunek w posmarowane miejsce może okazać się tragiczny w skutkach. ;))


W składzie masełek do ciała między innymi znajdziemy: shea butter, glicerynę, linalool, sodium i substancję zapachowe- inną informacją, którą możemy znaleźć na pudełku produktu jest to, że masło shea i masło kakaowe użyte w produkcji masełek zostały pozyskane dzięki sprawiedliwemu handlowi- tą informację na pewno sobie bardzo cenię!


Zapachy, które używałam to:
cytrynowy - to zdecydowanie mój ulubiony zapach, jest lekki, przyjemny i mimo, że utrzymuje się na ciele przez  długi czas po nałożeniu masełka jego zapach ani trochę mi nie przeszkadza!
czekoladowy - myślałam, że ten zapach będzie mi przeszkadzał, bo jest trochę chemiczny, jednak się mocno zdziwiłam, bo używało mi się go całkiem przyjemnie, jednak jego zapach jest dosyć ciężki, dlatego też polecam tylko na okres zimowy!
mandarynkowy- mimo, że uwielbiam mandarynki to ten zapach mnie nie zachwycił, jest zdecydowanie za słodki i niestety powoduje u mnie ból głowy!
truskawkowy- to zdecydowanie najgorszy zapach tej kolekcji, jest bardzo chemiczny, dlatego też mam ochotę go jak najszybciej wykończyć! 


Polecacie jakiś zapach z tej kolekcji ? Mnie ostatnio kusi miodowy...może się skuszę, bo już jutro w Hiszpanii rozpoczynają się wyprzedaże!

Friday, 27 December 2013

Słodkości z LUSH- żel Snow Fairy

Już naprawdę po świętach?
No cóż wygląda, że minęło to świąteczne szaleństwo, bieganina po prezenty i radosne oczekiwanie dni do wigilii- trochę smutno, że tak szybko minęły te magiczne dni, ale przed nami jeszcze Sylwestrowe szaleństwo, a w Hiszpanii czeka nas przyjście Trzech Króli, którzy w niektórych hiszpańskich rodzinach zostawiają prezenty zamiast Mikołaja w dniu 25 grudnia...

Jednak pozostańmy jeszcze chwilę w klimacie świątecznym, lush'owym maniakom Święta Bożego Narodzenia na pewno kojarzą się z niesamowicie słodkim, limitowanym żelem pod prysznic, a mianowicie z  żelem Snow Fairy czyli śniegową wróżka...


Właśnie na ten słodki zapach skusiłam się ja będąc w Lush'u przed świętami i zakochałam się w tym produkcie od pierwszego  niuchnięcia różowego specyfiku.
Ten produkt na pewno nie jest dla jest dla osób, które nie lubią różu, a przesadzoną słodycz wolą obchodzić z daleka-ten żel jest słodki do bólu (!) począwszy od różowego płynu z kawałkami brokatu zatopionymi we wnętrzu, idąc przez różową etykietę na której narysowane są gwiazdeczki i kończąc na słodkim do bólu zapachu, który przypomina zapach gumy balonowej.

Wiem, że nie każdemu może przypaść do gustu ten zapach, ale my się polubiliśmy- co prawda nie stosuje tego żelu codziennie, bo obawiam się, że zapach ten mógłby mi się szybko znudzić, ale w weekendy sięgam po niego z wielką chęcią!


Żel pieni się całkiem przyzwoicie i mi starcza mała ilość produktu, którą mogę umyć całe ciało-zapach roznosi się w całej łazience, a nawet po kąpieli możemy wyczuć go na skórze. 
Jedynym minusem jest jego cena, bo prawie 13 euro za 250 ml buteleczkę to gruba przesada, ale myślę, że szybko tego specyfiku nie zużyje- żałuje tylko, że nie skusiłam się na 100 ml produktu, bo wtedy na pewno zdążyłabym go zużyć przed tym jakby mi się znudził.

Dla dociekliwych skład żelu:


Ja na stronie producenta wyczytałam, że w tym roku zmieniono formułę brokatu na inną, która jest bardziej przyjazna środowiskowi- jak dla mnie mogłoby go nie być, bo nawet po wstrząśnięciu jest na dnie butelki...
Raczej do siebie nie wrócimy, chyba że zatęsknię za tym specyficznym zapachem-póki co mam ochotę na coś innego o wiele bardziej ekonomicznego...

A wy używaliście tego kultowego produktu?

A już w następnym poście pokaże wam jeden z prezentów Bożonarodzeniowych, który sama  wybrałam i jestem bardzo zadowolona!!

Sunday, 15 December 2013

Maseczka Oatifix- nawilżenie idealne? Recenzja

O masce do twarzy OATIFIX z firmy Lush słyszałam wiele dobrego właśnie na waszych blogach- dlatego też kiedy wybrałam się do tego domu kosmetycznej rozpusty nie zastanawiałam się długo tylko bezpośrednio poprosiłam o maseczkę Oatcośtam- na szczęście zostałam zrozumiana przez pana sprzedawcę, a maseczka, którą dostałam przerosła moje najśmielsze oczekiwania!
Jesteście ciekawi mojej opinii? 

 Zapraszam!

Wednesday, 11 December 2013

Grudniowe zakupy kosmetyczne

Hej!
Ostatnio pokończyło mi się parę rzeczy i musiałam wybrać się na zakupy kosmetyczne- nie żebym narzekała, bo w sumie każda z nas lubi kupować- a jeżeli produkty kupimy w niższych cenach to wtedy zakupy są podwójnie udane! ;)
Wybrałam się do dwóch drogerii, jedną z nich była dobrze nam znana Sephora do której miałam 10 % zniżki dzięki karcie stałego klienta, a drugą był sklep Druni, który w swej ofercie ma produkty typowo drogeryjne, kolorówkę z trochę niższej półki tj. Max Factor, Astor etc., ale w sklepie znajdziemy też marki selektywne takie jak Estée Lauder czy Clinique- w tym sklepie też załapałam się na parę ofert, ale o tym opowiem wam w dalszej części posta.

Zapraszam!

Monday, 9 December 2013

Zakupy w Lush- peeling RUB RUB RUB

Czybym wpadła w Lush'ową manię? Nie nie musicie mi odpowiadać na to pytanie- przecież to jasne, że tak.
Zaczęło się skromnie od galaretkowatego żalu do mycia i skromnego peelingu do twarzy, jednak kosmetyki tak mi się spodobały, że korzystając z ostatniej wypłaty postanowiłam się zaopatrzyć w trochę więcej rzeczy- na zdjęciu nie załapała się maska do twarzy, ale możecie być pewni, że opowiem wam o niej w jednym z kolejnych postów!
Sprzedawca w sklepie był tak miły, że kiedy powiedziałam mu, że szukam peelingu do ciała nie omieszkał wypróbować na mojej ręce wszelkich skrobaczy i balsamów, a ja przez chwilę poczułam się jak w Spa. W ostateczności skusiłam się na limitowany żel Snow Fairy, który pachnie cudownie, galaretkę do ciała Dulce Placer, scrub do ciała RUB RUB RUB oraz maskę do twarzy Oatfix przy zakupie dostałam trzy próbki, ale o nich opowiem wam w trochę dalszej części posta!


W dzisiejszym poście opowiem wam o peelingu RUB RUB RUB, który skradł moje serce. 

 Jesteście ciekawi?