Friday 27 December 2013

Słodkości z LUSH- żel Snow Fairy

Już naprawdę po świętach?
No cóż wygląda, że minęło to świąteczne szaleństwo, bieganina po prezenty i radosne oczekiwanie dni do wigilii- trochę smutno, że tak szybko minęły te magiczne dni, ale przed nami jeszcze Sylwestrowe szaleństwo, a w Hiszpanii czeka nas przyjście Trzech Króli, którzy w niektórych hiszpańskich rodzinach zostawiają prezenty zamiast Mikołaja w dniu 25 grudnia...

Jednak pozostańmy jeszcze chwilę w klimacie świątecznym, lush'owym maniakom Święta Bożego Narodzenia na pewno kojarzą się z niesamowicie słodkim, limitowanym żelem pod prysznic, a mianowicie z  żelem Snow Fairy czyli śniegową wróżka...


Właśnie na ten słodki zapach skusiłam się ja będąc w Lush'u przed świętami i zakochałam się w tym produkcie od pierwszego  niuchnięcia różowego specyfiku.
Ten produkt na pewno nie jest dla jest dla osób, które nie lubią różu, a przesadzoną słodycz wolą obchodzić z daleka-ten żel jest słodki do bólu (!) począwszy od różowego płynu z kawałkami brokatu zatopionymi we wnętrzu, idąc przez różową etykietę na której narysowane są gwiazdeczki i kończąc na słodkim do bólu zapachu, który przypomina zapach gumy balonowej.

Wiem, że nie każdemu może przypaść do gustu ten zapach, ale my się polubiliśmy- co prawda nie stosuje tego żelu codziennie, bo obawiam się, że zapach ten mógłby mi się szybko znudzić, ale w weekendy sięgam po niego z wielką chęcią!


Żel pieni się całkiem przyzwoicie i mi starcza mała ilość produktu, którą mogę umyć całe ciało-zapach roznosi się w całej łazience, a nawet po kąpieli możemy wyczuć go na skórze. 
Jedynym minusem jest jego cena, bo prawie 13 euro za 250 ml buteleczkę to gruba przesada, ale myślę, że szybko tego specyfiku nie zużyje- żałuje tylko, że nie skusiłam się na 100 ml produktu, bo wtedy na pewno zdążyłabym go zużyć przed tym jakby mi się znudził.

Dla dociekliwych skład żelu:


Ja na stronie producenta wyczytałam, że w tym roku zmieniono formułę brokatu na inną, która jest bardziej przyjazna środowiskowi- jak dla mnie mogłoby go nie być, bo nawet po wstrząśnięciu jest na dnie butelki...
Raczej do siebie nie wrócimy, chyba że zatęsknię za tym specyficznym zapachem-póki co mam ochotę na coś innego o wiele bardziej ekonomicznego...

A wy używaliście tego kultowego produktu?

A już w następnym poście pokaże wam jeden z prezentów Bożonarodzeniowych, który sama  wybrałam i jestem bardzo zadowolona!!

6 comments:

  1. Nie znam go, ale uwielbiam takie słodkie zapaszki żelów pod prysznic :)

    ReplyDelete
  2. lubiłam się z nim 2-3 lata temu, przy pierwszych dwóch butlach.. kolejna już z każdym kolejnym myciem zaczęła mnie drażnić i męczyć.. pożegnaliśmy się ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja na kolejna butle tez sie juz raczej nie skusze- co za duzo to nie zdrowo ;)))

      Delete
  3. Ja ostatnio weszlam do Lush zachecona kolorowymi slowkami i musze przyznac, ze bardzo sie rozczarowalam. Kosmetyki zwyczajnie smierdza, dominuje w nich ciezki chemiczny zapach, opakowania jak i jakosc kosmetykow pozostawia wiele do zyczenia. Balabym sie polozyc cos takiego na skore. Probowalam testerow, balsamow, scrubow i wachalam plyny do kapieli, zwyczajna tandeta. Poza tym wystarczy przeczytac jaka jest mieszanka chemii w nich Sodium Laureth Sulfate- mieszanka siarki, parabeny, benzyl itp. Juz lepsze sa kosmetyki np. z The Body Shop, bardziej naturalne i przynajmniej pachna ladnie, dla mnie Lush to zadna marka, to bubel nie wiem dla kogo. Szkoda,ze tak promujesz takie ,,kosmetyki", a nie zprzyjrzysz sie co w nich jest, sklad, konsystencja itp, nie ma sie czym zachwycac, nie ma w nich nic, co zwraca uwage. Domyslam sie, chyba nie bardzo wiesz na co zwracac uwage (oprocz jak piszesz gwiazdek na opakowaniu i zapachu) w wyborze dobrych i prawdziwych kosmetykow. Pozdrawiam, wizazystka.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hej! po pierwsze nie promuje kosmetykow z Lush, bo za promowanie sie placi, a ja nie dostaje, ani grosza za moje posty- co wiecej musze sama sobie kupic kosmetyki z firmy Lush ;)
      po drugie- kosmetyki z the body shop tez uzywam i radzilabym ci przyjrzec sie skladowi, bo daleko im do naturalnosci...

      na moim blogu opisuje kosmetykow ktore uzywam na codzien- i nic nie poradze, ze ciagnie mnie do tandety, a na dodatek ma ona pozytywne na mnie dzialanie :P

      p.s.ciesze sie, ze jako wizazystka zabralas glos w dyskusji pod moim postem ! ;))

      Delete
  4. Promowanie nie zawsze jest platne, promowanie czegos moze wiazac sie np. z osobistymi korzysciami,jak np przekonanie kogos do zakupu dla wlasnej satysfakcji, informowanie o jakims produkcie, zabawa markami,itp to promocja osobista. Taka wlasnie stosujesz, wiec powinnas je rozrozniac. Po drugie co do The body shop, napisalam, ze jest TROCHE lepszy bo LADNIE PACHNIE I zawiera TROCHE wiecej naturalnych skladnikow niz Lush. Obie te marki sa jednymi z nizszych, napakowanych chemia, jezeli tak je porownujemy. Dobrych wyborow kosmetycznych w Nowym Roku 2014 :-) wizazystka

    ReplyDelete